dziennikarz

Odpowiedzialność karna za prowokację dziennikarską

Brak jest jednoznacznej (w szczególności ustawowej) definicji prowokacji dziennikarskiej. Trudno także wskazać jasną, przejrzystą, a zarazem oczywistą podstawę prawną dla działań dziennikarzy, które zwykliśmy nazywać „prowokacją”. Z punktu widzenia prawa karnego jakiekolwiek znaczenie będzie miało dopiero takie zachowanie, które będąc jednocześnie opisywanym rodzajem działalności dziennikarskiej, wypełniać będzie znamiona typu czynu zabronionego.

Co kojarzy nam się z prowokacją dziennikarską?

Wśród zachowań zagrożonych sankcją karną, których dopuścić można się (a właściwie: nie można) w trakcie wykonywania działalności prowokacyjnej, wymienić należy nielegalne podsłuchiwanie rozmów innych osób czy wypełnienie znamion tych typów czynów zabronionych, których przedmiotem ochrony są informacje niejawne. Najczęściej jednak z prowokacją dziennikarską kojarzy się chyba wręczenie „łapówki” urzędnikowi lub innej osobie pełniącej funkcje publiczne.

Realizacja znamion tego typu czynu zabronionego łączy się jednocześnie z dodatkowymi problemami, związanymi z klauzulą niekaralności przewidzianą dla wręczającego korzyść majątkową, osobistą lub jej obietnicę (zob. przekupstwo – łapownictwo czynne). Należy wspomnieć o tym, że dziennikarz prowokując może dopuścić się „prowokacji” w sensie prawnokarnym, a więc doprowadzić do zrealizowania art. 24 k.k., zgodnie z którym „odpowiada jak za podżeganie, kto w celu skierowania przeciwko innej osobie postępowania karnego nakłania ją do popełnienia czynu zabronionego”.

Do działań prowokacyjnych uprawnieni są policjanci oraz funkcjonariusze innych służb, np. ABW czy CBA. Główna różnica ich sytuacji prawnej w stosunku do dziennikarza polega jednak na tym, że mają oni wyraźnie zakreśloną kompetencję do takich działań i twardo ustanowione ich granice. Ponadto w każdej z tych ustaw (w ustawie o Policji, o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym itd.) znajduje się osobny przepis zwalniający funkcjonariuszy od odpowiedzialności karnej za podejmowane przez nich działania tego typu (choć według części przedstawicieli doktryny prawa karnego jest on zbędny).

W Prawie prasowym analogicznej podstawy nie znajdziemy, próżno także szukać przepisu zwalniającego od odpowiedzialności karnej. Zadanie dziennikarza jest również nakierowane na zgoła inny cel niż funkcjonariuszy służb państwowych; nałożono na niego obowiązki wymuszające działalność nie tylko w granicach prawa, ale także zgodnie z prawdą i zasadami współżycia społecznego (por. art. 10 i 12 ustawy Prawo prasowe). Nie wydaje się także, aby dostatecznie konkretną podstawą dla bezkarności za prowokację dziennikarską był art. 14 Konstytucji zapewniający wolność prasy i innych środków społecznego przekazu, choć i tutaj spotkać można się z poglądem przeciwnym.

Jeśli przyjąć, że nie ma osobnej podstawy prawnej dla prowokacji dziennikarskiej, ani też przepisu zwalniającego od odpowiedzialności karnej lub kontratypu pozaustawowego (tu: zwolnienia w ramach zwyczaju), nasuwa się wniosek, zgodnie z którym dziennikarz będzie odpowiadał za prowokację na zasadach ogólnych. Prowokacja ta musi oczywiście przy tym realizować znamiona typu czynu zabronionego, bowiem jak już wspomniano, jedynie taka prowokacja będzie miała jakiekolwiek znaczenie z punktu widzenia prawa karnego. Nie oznacza to jednak konieczności poniesienia kary za każdym razem. Część ogólna kodeksu karnego niesie bowiem przynajmniej dwa rozwiązania tego problemu.

Po pierwsze, niezbędnym elementem konstrukcyjnym każdego przestępstwa jest jego społeczna szkodliwość (art. 1 § 2 k.k.). Na pewno nie raz słyszeliśmy o umorzeniu postępowania karnego ze względu na znikomą społeczną szkodliwość czynu, dla której podstawę daje art. 17 § 1 pkt 3 k.p.k. Jeżeli działalność dziennikarza miała na celu naświetlić pewne patologie zachodzące np. w instytucjach rządowych, rozważać można zastosowanie tego przepisu.

Po drugie, w kodeksie karnym występuje instytucja stanu wyższej konieczności, która może w zależności od okoliczności wyłączyć bezprawność lub winę, w każdym jednak z tych przypadków wyłączy odpowiedzialność karną. Problem jednak polega na tym, że warunkiem zastosowania art. 26 k.k. jest m.in. bezpośredniość niebezpieczeństwa oraz wymóg, aby zagrożenia dla dobra chronionego przepisem prawa karnego nie dało się w żaden sposób inaczej odwrócić. Jak nietrudno się domyślić, zazwyczaj obie z przesłanek nie będą spełnione.

Nie wchodząc zbyt głęboko w rozważania teoretyczne, wydaje się, że problem odpowiedzialności karnej dziennikarza za prowokację dziennikarską pozostaje wciąż niejasnym i nierozwiązanym, zaś przyjęcie odpowiedzialności lub jej brak zależeć będzie od konkretnego przypadku. Trudno także wyobrazić sobie jakiekolwiek instytucjonalne rozwiązanie tego problemu, które nie będzie z jednej strony zbyt ciążyć wolności słowa, z drugiej zaś nie wprowadzi swoistego immunitetu, przywileju bezkarności dla każdego z dziennikarzy.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *