Czy elektorzy mogą zmienić wynik wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych?
6 listopada i (dzięki przepisom dopuszczającym w niektórych stanach głosowanie przedterminowe) w ciągu kilku dni poprzedzających tę datę, obywatele Stanów Zjednoczonych wzięli udział w przeprowadzanych co cztery lata we wtorek po pierwszym poniedziałku listopada wyborach prezydenckich, których zwycięzcami ogłoszono już reprezentujących Partię Demokratyczną urzędującego prezydenta Baracka Obamę oraz wiceprezydenta Joe Bidena. Głosowanie powszechne – chociaż faktycznie przesądziło już o reelekcji Obamy i Bidena – było jednak dopiero pierwszym etapem złożonej procedury wyboru prezydenta i wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, trwającej aż do stycznia przyszłego roku.
6 listopada zostali bowiem wybrani jedynie członkowie Kolegium Elektorskiego – organu formalnie dokonującego wyboru prezydenta i wiceprezydenta. Mimo że dotychczasowa praktyka każe jednoznacznie przypuszczać, iż wynik głosowania elektorów będzie zgodny z wolą wyborców wyrażoną podczas głosowania powszechnego, to jednak należy podkreślić, że regulacje prawne obowiązujące w większości stanów dopuszczają możliwość dowolnego oddania głosu przez elektorów wybranych w danym stanie, co może doprowadzić do zaskakujących ostatecznych rozstrzygnięć w Kolegium Elektorskim.
Aby ułatwić wyborcom głosowanie, w wielu stanach na kartach wyborczych umieszcza się jedynie nazwiska tworzących duety kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta (nie jest możliwe oddanie głosu np. na kandydata na prezydenta z Partii Demokratycznej i kandydata na wiceprezydenta z Partii Republikańskiej). Tylko w niektórych stanach (np. w Georgii i Idaho) karty do głosowania zawierają również nazwiska kandydatów na elektorów, niekiedy (np. w stanach Kolorado i Oregon) karta zawiera pouczenie dla wyborcy, informujące, że głos oddany na kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta jest w istocie głosem na popierającą ten duet grupę kandydatów na elektorów.
Kandydaci na elektorów są wskazywani przed wyborami przez partie delegujące kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta. Sposób wyłaniania kandydatów na elektorów różni się w poszczególnych stanach – praktykowany jest wybór na konwencjach partyjnych, w prawyborach, możliwe jest też wskazywanie kandydatów na elektorów przez komitety wyborcze kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta (metoda ta obowiązuje np. w Pensylwanii).
Uzyskanie przez duet kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta – a w istocie przez grupę popierających ich kandydatów na elektorów – największej liczby głosów w danym stanie podczas głosowania powszechnego (to jest głosowania dokonywanego przez obywateli) sprawia, że wszyscy należący do tej grupy kandydaci na elektorów stają się członkami Kolegium Elektorskiego – z dwoma wyjątkami, dotyczącymi stanów Maine i Nebraska, które nie będą tu szerzej omawiane.
Kolegium Elektorskie – liczące 538 elektorów z 50 stanów oraz z Dystryktu Kolumbii – jest organem, który nigdy nie zbiera się na jednym posiedzeniu z udziałem wszystkich członków. Elektorzy, wyłonieni w poszczególnych stanach, w pierwszy poniedziałek po drugiej środzie grudnia (w tym roku wypadający 17 grudnia) zbierają się w budynkach stanowiących siedziby władz stanowych, by oddać dwa głosy – na kandydata na prezydenta oraz wiceprezydenta.
Ważna kwestia związana z głosowaniem elektorskim
Ważką kwestią związaną z głosowaniem elektorskim, kluczową dla wyłonienia prezydenta i wiceprezydenta, jest możliwość oddania przez elektora głosu na kandydata na prezydenta lub wiceprezydenta, innego niż ten kandydat, na którego „liście” (to jest w grupie kandydatów na elektorów) dany elektor się znajdował, co oznaczałoby sprzeniewierzenie się woli wyborców (np. elektor pochodzący z grupy kandydatów na elektorów popierających duet kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta Partii Demokratycznej oddaje głos na kandydata na prezydenta Partii Republikańskiej lub kandydata niezależnego). Nietrudno zauważyć, że możliwość dokonywania przez elektorów tego rodzaju wolt mogłaby doprowadzić do sytuacji, w której Kolegium Elektorskie wybrałoby na prezydenta osobę wskazaną przez większość elektorów niezależnie od rezultatów głosowania powszechnego.
Zagadnienie dopuszczalności swobodnego oddania głosu przez elektora normowane jest – podobnie jak większość kwestii związanych z wyborami – na poziomie prawa poszczególnych stanów, a nie na poziomie prawa federalnego (ogólnokrajowego), z czego wynika duża różnorodność regulacji. Aż w 24 stanach na elektorach w ogóle nie spoczywa obowiązek oddania głosu zgodnego z wynikiem głosowania powszechnego w danym stanie.
Prawo pozostałych 26 stanów oraz Dystryktu Kolumbii przewiduje wprawdzie taki obowiązek, jednak w większości przypadków norma go nakładająca ma charakter lex imperfecta, to jest nie przewiduje jakiejkolwiek sankcji z tytułu jej naruszenia. Normę taką można spotkać w prawodawstwach np. Ohio i Florydy – stanów, w których rezultaty głosowania decydowały w ostatnich latach o wyniku wyborów w skali kraju. Wśród sankcji wobec „niewiernych elektorów” (faithless elector) przewidzianych w przepisach stanowych można wskazać sankcje istotne i nieistotne dla wyniku głosowania w Kolegium Elektorskim.
W obrębie drugiej grupy czołowe miejsce zajmuje kara grzywny – przykładowo w Karolinie Północnej, Oklahomie i w stanie Waszyngton „niewierny elektor” zostaje ukarany grzywną w wysokości pięciuset albo tysiąca dolarów, co jednak nie pozbawia ważności oddanego przezeń głosu. Jedyną sankcją, pozwalającą zachować zgodność wyniku głosowania elektorów z wynikami głosowania powszechnego w danym stanie, jest pozbawienie faithless elector statusu elektora i nieuwzględnienie oddanego przez niego głosu. Sankcja taka jest przewidziana w prawie tylko trzech stanów – Michigan, Karoliny Północnej i Karoliny Południowej.
Należy zaznaczyć, że miejsce pozbawionego stanowiska niewiernego elektora zajmuje osoba wybrana niezwłocznie przez pozostałych elektorów lub też wyznaczony uprzednio przez macierzystą partię elektor „rezerwowy”. Nietrudno więc zauważyć, że ustawodawstwa stanowe pozostawiają w większości dużą swobodę elektorom w oddawaniu głosów na kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta. Z punktu widzenia regulacji prawnych, możliwe jest zatem dokonanie przez Kolegium Elektorów wyboru diametralnie różniącego się od rezultatu spodziewanego na podstawie głosowania w poszczególnych stanach.
Warto dodać, że w celu zapobiegania takim sytuacjom prawo federalne nakazuje elektorom zbierać się w stolicach stanów, a nie w pełnym składzie w jednym miejscu. Gdyby Kolegium Elektorskie gromadziło się w całości, istniałoby prawdopodobieństwo ustalenia przez większość elektorów „na miejscu” nazwiska kandydata, którego poprą, innego niż ten kandydat, na którego elektorzy powinni zagłosować z woli wyborców.
Mimo, iż regulacje prawne w zdecydowanej większości stanów sprawiają, że elektorzy mogą oddać głosy niezależnie od wyniku głosowania powszechnego w stanach, w praktyce sytuacje takie nie występują często. W ostatnich latach zdarzało się, że przypadki faithless elector wynikały prawdopodobnie z pomyłek. W 1988 roku delegowana przez Partię Demokratyczną elektorka z Wirginii Zachodniej w głosowaniu na prezydenta poparła kandydata tej partii na wiceprezydenta, zaś w głosowaniu na wiceprezydenta – kandydata na prezydenta.
W 2004 roku jeden z elektorów Partii Demokratycznej z Minnesoty oddał dwa głosy na kandydata tej partii na wiceprezydenta – zarówno w głosowaniu na prezydenta, jak i w głosowaniu na wiceprezydenta. Zdarzały się również w ostatnich dekadach przypadki głosowania przez pojedynczych elektorów na osoby, które w ogóle nie wysunęły swojej kandydatury w wyborach prezydenckich. W 1976 roku jeden z elektorów Partii Republikańskiej ze stanu Waszyngton zamiast oddać głos na kandydata tej partii na prezydenta Geralda Forda poparł Ronalda Reagana, który w tymże roku bezskutecznie ubiegał się o nominację Partii Republikańskiej i w wyborach prezydenckich jego kandydatura nie została zgłoszona.
Niekiedy elektorzy wykorzystują głosowanie jako okazję do dokonania manifestacji politycznej – w 2000 roku elektorka z Dystryktu Kolumbii w ogóle nie oddała głosu, wyjaśniając później, że uczyniła to w proteście przeciwko brakowi godnej reprezentacji Dystryktu Kolumbii w Kongresie (parlamencie Stanów Zjednoczonych) – terytorium to nie ma swoich przedstawicieli w Senacie, zaś jego jedynemu delegatowi do Izby Reprezentantów nie przysługuje prawo głosowania na posiedzeniach plenarnych. Tylko raz w historii niewierni elektorzy sprawili, że kandydat, który zgodnie z rezultatami głosowania powszechnego w stanach powinien był zostać wybrany przez Kolegium Elektorskie, wybrany nie został.
W 1836 roku dwudziestu trzech elektorów Partii Demokratycznej z Wirginii ustaliło między sobą, że nie poprą kandydata tej partii na wiceprezydenta Richarda Mentora Johnsona (powodem były jego związki z czarnoskórymi niewolnicami), wobec czego Johnson nie uzyskał większości w Kolegium Elektorskim. W lutym 1837 roku został on jednak wybrany na wiceprezydenta przez Senat.
Mając na względzie dotychczasową praktykę, można z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością zakładać, że 17 grudnia elektorzy w całości lub w zdecydowanej większości nie skorzystają z możliwości dokonania wyboru niezgodnego z wynikiem głosowania powszechnego w stanie i wybiorą Baracka Obamę i Joe Bidena na kolejną kadencję. Także w Waszyngtonie nikt w to nie wątpi – gdy 6 stycznia 2013 roku na połączonej sesji Senatu i Izby Reprezentantów wyniki głosowania elektorskiego zostaną (na podstawie protokołów przesłanych ze stolic stanów) oficjalnie przeliczone i ogłoszone, program mającej się odbyć dwa tygodnie później ceremonii inauguracji Obamy i Bidena będzie już z całą pewnością dopięty na ostatni guzik.