
Policjanci użyli słów „pedał i „ciota” – czy to jest przestępstwo?
Sąd po rozpatrzeniu prywatnego aktu oskarżenia mężczyzny zatrzymanego cztery lata temu na placu Mirowskim w Warszawie, uznał, że nazwania zatrzymanego przez Policjantów „pedałem” i „ciotą” nie jest przestępstwem.
W uzasadnieniu wyroku Sąd napisał, że „to tylko presja określonych środowisk powoduje, że za wypowiedzenie tego słowa wytacza się postępowanie sądowe”.
Według zatrzymanego Policjanci pomimo tego, że nie stanowił on zagrożenia zapakowali go siłą do radiowozu, używając przy tym gazu łzawiącego, a następnie zawieźli do izby wytrzeźwień.
Jak informuje Gazeta Wyborcza, monitoring w izbie wytrzeźwień, gdzie zabrano zatrzymanego jednoznacznie wskazuje w jaki sposób Policjanci zwracali się do mężczyzny. Nazywali go „ciotą” i „pedałem”. Mówili, że „Bóg nie wpuszcza do nieba pedałów”, pytali: „Masz HIV czy AIDS?”.
Zachowanie funkcjonariuszy sprawiło, że zatrzymany złożył skargę do komendanta policji. Chodziło mu nie tylko o samo użycie poniżających słów, ale przede wszystkim o nieuzasadnione użycie gazu łzawiącego i szarpanie, które potwierdziła obdukcja.
W postępowaniu dyscyplinarnym, które wytoczono funkcjonariuszom tylko jeden z nich został uznany za winnego użycia wyzwisk, ale ze względu na jego dotychczasową nienaganną służbę odstąpiono od ukarania.
Ostatecznie mężczyzna złożył prywatny akt oskarżenia, którym zajął się Sąd Rejonowy dla Warszawy- Woli. Sąd jednak umorzył postępowanie, uzasadniając swoją decyzję tym, że
„dla niektórych środowisk słowo » pedał «może uchodzić za obraźliwe czy poniżające, ale dla innych jest neutralnym, powszechnie używanym w życiu potocznym. To tylko presja określonych środowisk powoduje, że za wypowiedzenie tego słowa wytacza się w dzisiejszych czasach postępowanie sądowe. Tymczasem zdrowy rozsądek i potrzeba dystansu wobec rzeczywistości sprzeciwia się budowaniu sztucznego katalogu zakazanych potocznych słów, których używania nie życzą sobie takie czy inne środowiska”.
Zajmujący się sprawą mec. Łada mówi, że wyznaczenie terminu w tej sprawie trwało aż dwa lata. Pomogła dopiero skarga do Rzecznika Praw Obywatelskich. Sąd jednak już na pierwszym posiedzeniu umorzył postępowanie z powodu braku znamion przestępstwa.